
Gdy znów do murów klajstrem świeżym Przylepiać zaczną obwieszczenia, Gdy do ludności, do żołnierzy Na alarm czarny druk uderzy I byle drab, i byle szczeniak W odw...

Miejsce do dzielenia się poezjami, swoimi, znalezionymi w sieci, anonimowymi, czyimiś (podaj autorstwo!)...
Dopuszczane wszelkie języki świata :)
Zachęcam osoby postronne do spontanicznych tłumaczeń!
Gdy znów do murów klajstrem świeżym Przylepiać zaczną obwieszczenia, Gdy do ludności, do żołnierzy Na alarm czarny druk uderzy I byle drab, i byle szczeniak W odw...
Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę - bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab - kwiatami
Obrzucać zacznie "żołnierzyków". -
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: "Broń na ramię!",
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dola
Julian Tuwim - fraszki
Próżność repliki się spodziewał,
Nie dam ci prztyczka ani klapsa.
Nie powiem nawet: "Pies cię j...ł" -
Bo to mezalians byłby dlapsa.
Schlał się
Poigrał z dziewczęciem
I stał się
Swym własnym zięciem.
Wybiegają obłędnie i w popłochu pędzą, W nerwowych mózgach skaczą kursa, akcje, czeki, Mówią do siebie, liczą, biegną, byle prędzej, Zapinając po drodze pękate sw...
Giełdziarze Autor: Julian Tuwim
Wybiegają obłędnie i w popłochu pędzą, W nerwowych mózgach skaczą kursa, akcje, czeki, Mówią do siebie, liczą, biegną, byle prędzej, Zapinając po drodze pękate swe teki.
Wczoraj kupił za milion, dzisiaj za dwa sprzeda, Kupi jeszcze, — gdzie dostać? — leci — płaci więcej, Był w cukierni, był w banku, targuje się, nie da, Liczy, gemacht, wziął, pędzi, sprzedał. Sto tysięcy.
A jutro znów pobiegną z giełdy do kawiarni, Puszczą w ruch bystre oczy i paluchy drżące, I znów obsiądą stolik, jak spiskowcy czarni, Rzucając krótkie słowa i grube tysiące.
W twarz dadzą sobie napluć za tyle a tyle, Obetrą gębę ręką, a sumę — przeliczą! Poproś ich o Chrystusa — zapytają: ile? A gdy zgodzisz się — przyjdą jutro ze zdobyczą!
Gudłaje w drogich futrach, w jedwabnej bieliźnie, Wystrojone szajgece w eleganckich butach, Chamy, bydło, spasione na własnej ojczyźnie, Którą codziennie w obcych kupczycie walutach!
Haussa, łotry! Na giełdę! Kwadransik szermierki! Wrzeszczcie!
Jest na łódzkim cmentarzu, Na cmentarzu żydowskim, Grób polski mojej matki, Mojej matki żydowskiej. Grób mojej Matki Polki, ...
Julian Tuwim - Matka Jest na łódzkim cmentarzu, Na cmentarzu żydowskim, Grób polski mojej matki, Mojej matki żydowskiej.
Grób mojej Matki Polki, Mojej Matki Żydówki, Znad Wisły ją przywiozłem Nad brzeg fabrycznej Łódki.
Głaz mogiłę przywalił, A na głazie pobladłym Trochę liści wawrzynu, Które z brzozy opadły.
A gdy wietrzyk słoneczny Igra z nimi złociście, W Polonię, w Komandorię Układają się liście.
II
Zastrzelił ją faszysta, Kiedy myślała o mnie, Zastrzelił ją faszysta, Kiedy tęskniła do mnie.
Nabił - zabił tęsknotę, Znowu zaczął nabijać, Żeby potem... - lecz potem Nie było już co zabijać.
Przestrzelił świat matczyny: Dwie pieszczotliwe zgłoski, Trupa z okna wyrzucił Na święty bruk otwocki.
Zapamiętaj, córeczko! Przypomnij, późny wnuku! Wypełniło się słowo: "Ideał sięgnął bruku".
Zebrałem ją z pola chwały, Oddałem ziemi-macierzy... Lecz trup mojego imienia Do dziś tam jeszcze leży.
Matka, Ade
sms (własne)
spod mglistej szybki
\
sylab mnogich szereg
\
sporo myśli szybkich
\
sprawy mało szczere
słodko migocze szumi
\
szalenie miałki spamik
\
sens mozolnie stłumił
\
szukaj między słowami
s.
ave pyrrus (własne)
słyszę
jaki to koszmar
\
zadać sobie najtrudniejsze
\
i najbardziej niewygodne
\
pytania
\
te stale szczerzące kły
\
zza przerażającej otchłani
wcale
\
nie nakłaniam
ile?
\
za co?
\
dlaczego?
wykręcający niesmak
\
po czasie; nie w porę
\
bez nuty pragnienia
\
i tętniących pasją dźwięków
\
kosztem przerastającym
\
ekonomię wnętrza
— chyba tak
\
się nie zwycięża
worek sęków
\
zjełczał
wielmożna królowo
\
szlachetny królu
\
kolejne ziarno wstydu
\
urodzaj pola bólu
mała przedśmierć
\
dzień kataklizmów
\
dobitnie wystarczy już
\
tych aforyzmów
nitek z dzieciństwa
\
powyciąganych swetrów
\
w splątany kłębek jutr
\
nieznanych kilometrów
s.
złoto (własne)
wszystko
\
co się mieni i błyszczy
\
przyciąga oko
\
z łatwością
każdy pomysł
\
nie wart świeczki
\
zrealizowany
\
ze złością
miejsce z którego
\
pochodzą rany
\
najgłębiej
\
wyryte
wyboista droga
\
wybrukowana słowami
\
wyciskanego jadu
\
z liter
zło to
nieszczery uśmiech
\
same centrum dobra
w cenzury chuście
\
nienamalowany obraz
s.
katarakta (własne)
prędkością nadświetlną
\
nie do zahamowania
\
wiedzący wszystko
\
wyjątkowi świetni
tak z twojego życia
\
uciekać będą
\
ci z najdłuższą listą
\
złożonych obietnic
s.
hongo (własne)
zasmarkać się razem
\
w płaczu i smutkach
\
zbieranych latami
\
do grubego klasera
\
wspomnień
serdecznie obśmiewać
\
potyczki nieuniknione
\
mniejsze lub większe
\
szyte na miarę
\
wspólne
nie znać
\
nie widzieć
\
nie rozumieć
nie doceniać możliwych
\
niezliczonych rozwiązań
paść ze zmęczenia
\
gdzieś
\
w okolicy porozumienia
nawet
\
gdy nie ma to już przecież
\
większego znaczenia
nad brzegiem rzeki
\
przysiąść i popatrzeć
\
na lądujące w niej
\
liście
to taka coroczna tradycja
\
której nikt prawie nie obchodzi
\
chociaż
\
znalazłbym jedną osobę
\
co najmniej
nurt wydarzeń
\
bardzo łapczywie
\
nazgarniał mułu
\
kamieni
\
cudzych śmieci
\
spadniętych gałązek
\
i pomysłów tak lepszych
\
że aż nieprzydatnych
trochę jak te słowa
gdybym tylko mógł zacząć
\
od nowa..
zasmarkać się razem ze śmiechu
\
w sytuacjach niemożliwie
\
unikatowych
wdychać zapach
\
wspólnego domu
\
aż
\
zakręci się w głowie
płakać szczerze
\
po prostu
\
bez wstydu
podziwiać jak powiewy wiatru
\
ostentacyjnie flirtują
\
z firankami
i listkam
kres (własne)
przepraszam Cię świecie
\
i całe Twoje piękno;
\
to ja, znowu sobie nie radzę
\
— znowu jest mi ciężko
chciałbym dziękować,
\
zaśpiewać Ci lub objąć Cię
\
w ramiona,
\
tylko znowu nie mam siły
\
i bujam się na wietrze
\
jak porośnięty konar
przepraszam Cię świecie,
\
a przecież..
ta spodziewana niezręczność
\
dalej trzyma — puść mnie,
\
tyle z wytycznych..
zasługujesz na wdzięczność,
\
towarzyszący jej uśmiech
\
i oddech rytmiczny
jak daleko bym nie był
\
Ty stale jesteś blisko,
\
chcesz mnie tyle nauczyć,
\
pokazać to wszystko
świecie, ja wiem, że mnie słyszysz
\
i w rzeczywistość potrafisz przekuć dowolne marzenie
nie zmieniaj się, nie znikaj
\
— może to ja się w końcu zmienię
s.
Ufam sobie (własne)
Aniu*, ufam Tobie.
Aniu, ufam sobie.
Jestem pasterzem moim,
niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasę się,
nad wody spokojne prowadzę się.
I nie dam się uwieść na pokuszenie
powrotu do życia w chorym systemie,
ale się zbawię ode złego.
I zła się nie ulęknę,
bo jestem przy sobie
i się nie opuszczę
aż do śmierci.
*Imię zmienione
A jak umarł Pan bogaty
A jak umarł Pan bogaty / To mu nieśli wieńce, kwiaty / Order dali mu po śmierci / By mu złocił się na piersi /
A jak umarł chłop z fabryki / Nie płakali, bo był nikim / Odszkodowań nie ma wtedy / Trumnę trzeba brać na kredyt /
A jak padło dziecko z głodu / Nie ruszyło to narodu / Dalej po bogaczu kwilił / Taki to był nastrój chwili /
Po bogactwie cień zostaje / I choć śmierć nasz grosz wydaje / Nie kupimy skrawka nieba / Na niego zasłużyć trzeba. /
Autor Marceli Szpak.
Siostrom Kurdyjkom - Monika Rak / wiersz
Brodata Anarchistka Brodata Anarchistka z bombonierką w ręce widzi plakat Komuny Warszawa UTOPIA JEST BEZLUDNĄ WYSPĄ (duże czarne litery na białym tle) pozwala się z nim nie zgodzić i przegryza pierwszą bombę zębem z amalgamatową plombą wybucha gejzerem ziemia Matka wymiata z siebie butelki pet śmie...
Alan Moore - Poetry - Old Gangsters Never Die
Click to view this content.
Anarchistyczny klasyk komiksu przedstawia się jako wynalazca gangsta-rapu, poprzez swój napisany w latach 70tych i oparty na rytmie poemat "Old Gangsters Never Die".
Początek wiersza https://www.youtube.com/watch?v=vBsPt3GDTAQ&t=73s
Kolęda kanadyjska
undefined
Kościół się pali Nas nie osmali Syreny grają Straży wzywają Klechy rozpaczają Bydlaki dreptają I pożogę ogłaszają
CW: wojna, granica. Campo di Fiori – Czesław Miłosz.
W Rzymie na Campo di Fiori; Kosze oliwek i cytryn,; Bruk opryskany winem; I odłamkami kwiatów.; Różowe owoce morza; Sypią na stoły przekupnie,; Naręcza ciemnych winog...
W Rzymie na Campo di Fiori
\
Kosze oliwek i cytryn,
\
Bruk opryskany winem
\
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
\
Sypią na stoły przekupnie,
\
Naręcza ciemnych winogron
\
Padają na puch brzoskwini.
Tu na tym właśnie placu
\
Spalono Giordana Bruna,
\
Kat płomień stosu zażegnął
\
W kole ciekawej gawiedzi.
\
A ledwo płomień przygasnął,
\
Znów pełne były tawerny,
\
Kosze oliwek i cytryn
\
Nieśli przekupnie na głowach.
Wspomniałem Campo di Fiori
\
W Warszawie przy karuzeli,
\
W pogodny wieczór wiosenny,
\
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
\
Salwy za murem getta
\
Głuszyła skoczna melodia
\
I wzlatywały pary
\
Wysoko w pogodne niebo.
Czasem wiatr z domów płonących
\
Przynosił czarne latawce,
\
Łapali skrawki w powietrzu
\
Jadący na karuzeli.
\
Rozwiewał suknie dziewczynom
\
Ten
Warsan Shire, “Dom” | TW przemoc
undefined
nie porzuca się domu, chyba że dom to paszcza rekina biegniesz ku granicy tylko wtedy gdy całe miasto biegnie razem z tobą sąsiedzi biegną szybciej niż ty a oddech krwawy w ich gardłach chłopak, który chodził z tobą do szkoły który całował cię do nieprzytomności za starą fabryką cyny niesie karabin większy od siebie porzucasz swój dom tylko wtedy gdy dom nie pozwala ci zostać nie porzuca się domu, chyba że dom cię wygania ogień pod twymi stopami gorąca krew w twych wnętrznościach nigdy nawet przez myśl ci nie przeszło że kiedykolwiek to zrobisz aż ostrze wypaliło swe groźby na twej szyi ale nawet wtedy nucisz hymn pod nosem i dopiero w toalecie na lotnisku drzesz swój paszport szlochając, gdyż każdy kęs papieru uświadamia ci, że powrotu nie będzie musisz zrozumieć że nikt nie wkłada swych dzieci do łodzi chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ląd nikt nie parzy swych dłoni pod pociągami pod wagonami nikt nie spędza dni i nocy w czeluściach ciężarówek jedząc gazety, chyba że prze
...
rzucam
słowem w znaczenie
jak kulą w płot
tą, co ominęła głowę Kurda pod Kuźnicą
tego, który stał się mięsem armatnim pojedynku dwóch psycholi
semiotyka rozbrojenia natychmiastowo potrzebna